Zielone ciasto

Tego także sama nie robiłam, przepis też z netu, z bloga, który zaraz polecę, w "polecam", ale je jadłam
i dlatego zaczęłam poszukiwać informacji o tym, jak się je robi. To dla odważnych eksperymentatorów,
choć nie jest trudne, to pewnie będzie budziło emocje wśród znajomych czy rodzinny, na pewno jest niecodzienne,
ale kto wie? Może ktoś z Was właśnie czegoś takiego szuka?

Greenies
150 g miękkiego masła
8 cl oleju rzepakowego lub słonecznikowego
200 g cukru pudru
2 jajka
300 g mąki
2 płaskie łyżki herbaty matcha
2 płaskie łyżeczki drożdży w proszku
pół łyżeczki soli
100 g orzeszków piniowych
60 g grubo posiekanej białej czekolady

Możemy zacząć od rozgrzania piekarnika, bo ciasto robi się stosunkowo szybko. 
Masło łączymy z olejem, dodajemy jajka i cukier i ucieramy w mikserze. Dodajemy sól, potem przesiewamy mąkę i suche drożdże. Na końcu dodajemy herbatę, potem posiekaną czekoladę i orzeszki piniowe.

Ciasto przekładamy na wysmarowaną tłuszczem blaszkę i wygładzamy je mokrymi palcami lub silikonową szpatułką.

Wsuwamy do piekarnika i pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 30-35 minut. Studzimy na kratce, a po przestudzeniu kroimy na tradycyjne kwadraty. 

Ciasto czekoladowo-imbirowe

Tutaj w Belgii furrorę robila czekolada z nadzieniem imbirowym z napisem '4 sexy). (wiadomo bowiem, że
imbir, to afrodyzjak). Dlatego Belga nie zdziwi takie połączenie. Przepis ten znalazłam w sieci i leży
u mnie w niejakiej poczekalni, ale może ktoś z Was skusi się przede mną i da znać?
Urzeka mnie jego prostota.

Czekoladowe ciasto z imbirem – gâteau de Suzy au gingembre

250 g gorzkiej czekolady
250 g miękkiego masła
4 jajka
170 g cukru
80 g mąki
łyżka pokrojonego w kostkę kandyzowanego imbiru

Piekarnik rozgrzać na 180 stopni.

Czekoladę i masło rozpuścić do miękkości w kuchence mikrofalowej lub w kąpieli wodnej. Jajka ubić z cukrem na jasną pulchną masę. Dodać mąkę i delikatnie wymieszać szpatułką. Dodać miękkie masło i czekoladę oraz imbir. Dokładnie wymieszać i przelać masę na blaszkę.

Wsunąć do piekarnika na 25-30 minut. Ciasto powinno być w środku wilgotne.   
Dodam, że zredukowałam ilość cukru, a do ciasta wrzucam jakieś dodatki, orzechy, owoce itp. Tym razem był to kandyzowany imbir.

 

Belgijska czekolada

Wiele osób sądzi, że w Belgii czekolada jest najlepsza –
faktem jest, że belgijscy producenci używają najwyższej jakości ziaren kakao.
Ma już 300 lat tradycji. Produkuje się tu aż
220 tysięcy ton czekolady rocznie.
przeciętnie Belg zjada rocznie ponad 9 kilogramów czekolady.
słynne belgijskie nadziewane czekoladki pojawiły się w 1912 roku, kiedy Jean Neuhaus, opracował unikatowe przepisy na czekoladki z kremowym nadzieniem. Jego firma Neuhaus istnieje do dziś i w Brukseli, Brugii, Gandawie czy Antwerpii można ją spotkać niemal na każdym kroku.
Producentów pralinek jest kilkudziesięciu, a każdy z nich próbuje przechytrzyć konkurencję i wyprodukować
najlepszą i najciekawszą jej wersję, także możemy spotkać pralinki lub czekolady z papryczką chili, solą morską, pieprzem, kminkiem, lawendą czy koperkiem.
Warto odwiedzić belgijskie sklepy z czekoladą, gdzie często można spróbować poszczególnych gatunków i zapoznać się z procesem tworzenia czekolady.
Moim ulubionym producentem pralinek jest leonidas. Najtańsza chyba jest Gallera.
Są dumni ze swojej czekolady tak więc ciągle czymś zaskakują. Od pokazów mody, gdzie wszystkie wdzianka
modelek zrobione były z czekolady, (nad 6-kg suknią pracowano ponad 2 miesiące), aż po… czekoladowe znaczki. Przód pachnący czekoladą, a tylna część pokryta specjalnym klejem, zlizując go poczujemy smak czekolady. Trzeba przyznać – sztukę zarówno produkcji czekolady, jak i jej promocji, Belgowie opanowali do perfekcji.

Brukselka, jaką uwielbiam.

Jeszcze jako dziecko miałam wątpliwą przyjemność spożywać brukselkę wyławiając ją z rozgotowanej zupy,
w formie rozlazłego ochydstwa o ciągle intensywnym i gorzkawym smaku. Dlatego tym bardziej się cieszę,
że teraz mogę ją jeść inaczej. Ja robię ją tak! Do gotującej się wody wsypuję brukselki, czy to świeże
czy mrożone i gotuję ok. 10 minut. Aby zabić goryczkę dodaję łyżeczkę cukru i pół łyżeczki soli. Po tym czasie wylewam zawartość garnka na durszlak, aby brukselki
trochę odciekły. Na patelni rozgrzewam sporo masła, tak ze 3 kopiate łyżki i na to wrzucam brukselkę.
Dodaję przyprawy, ja na przykład wegetę, pieprz i jakieś zioła i nakrywam pokrywką, co jakiś czas mieszając.
Duszę ją mniej więcej kolejne 5-7 minut, a na koniec dodaję garść bułki tartej, porządnie wszystko mieszam
i wyłączam. Dla mnie palce lizać!

Categories
Co dzisiaj jemy?

Trochę po polsku, trochę po belgijsku – pulpa z miesem mielonym i marchewką.

Będę na tym blogu opisywać to, co jem, a więc to, o czym mogę się wypowiedzieć. Postaram sie także zamieszczać
kilka ciekawostek. Dzisiaj na obiad w sumie polskie składniki, ale w belgijskiej odsłonie. Proste do
przygotowania, a zaskakująco smaczne, i co może dla nas, osób niewidomych także istotne, nie wymagające
wielkiej estetyki. Tak zwana w języku polskim pulpa, na którą składają się: mięso mielone, gotowana marchewka,
cebula i ziemniaki. Sposób przyrządzenia bardzo prosty. Dla 2 osób. Ugotować ok. 6 dużych ziemniaków
i ugnieść z odrobiną masła, przypraw i mleka. mięso, wystarczy połowa standardowego pudełka z marketu
czyli ok. 250 gram, usmażyć na rozgrzanym tłuszczu, przyprawiwszy je uprzednio. Marchewkę, ok. 3 większe,
pokroić w kostkę po czym odstawić na chwilę. (Można wziąć marchewkę z mrożonki, ale im drobniej pokrojona,
tym lepiej). Obrać i pokroić w kostkę jedną dużą cebulę, poczym wrzucić na rozgrzane masło, posolić,
popieprzyć i wraz z pokrojoną marchewką dusić na wolnym ogniu pod przykryciem. Jeśli marchewka twarda
dolewać odrobinę wody, tak, by nic się nie przypalało. Kiedy wszystko gotowe, zmieszać w garnku wszystkie
składniki i nakładać na talerze. Smacznego. Dajcie znać, jeśli komuś będzie się chciało wypróbować.

EltenLink